wtorek, 10 lipca 2012

Skyrim - pusty skarbiec

Drogi pamiętniczku, spotkała mnie dziś rzecz dość niezwykła. Samo tłumaczenie dziennika Gallusa przebiegło sprawnie, choć wymagało ode mnie nieco żmudnego łażenia - Enthir chętnie zadeklarował swą pomoc, zachował bowiem lojalność wobec dawnego przyjaciela i gotów był wesprzeć Karliah w walce z Mercerem, a po przejrzeniu zapisków szybko stwierdził, że to pradawne i niemal zapomniane pismo Falmerów - niestety aby je odczytać musiałem udać się do Markarth, bowiem jedynym znanym specjalistą od pisma śnieżnych elfów był mieszkający tam Calcelmo. Ten nie okazał równej gotowości do współpracy, zatem postanowiłem bez jego wiedzy rozejrzeć się mu po pracowni. Unikając straży, odnalazłem kamienne tablice, które pełniły najwidoczniej rolę słownika. Nie było czasu, by tutaj bawić się w tłumaczenie, skopiowałem zatem tylko ich zawartość i wróciłem do Winterhold. Tam Enthir oczekiwał już w towarzystwie Karliah mego przybycia i dysponując słownikiem, sprawnie odszyfrował zapiski Gallusa.
Z zapisków udało się dowiedzieć paru ciekawych rzeczy, z których tylko część zrozumiałem, jednak Karliah wyglądała na przejętą. Gallus od dawna podejrzewał Mercera o defraudowanie środków Gildii i dowiedział się o naruszeniu Twilight Sepulcher, która była zdaje się jakąś tajną świątynią Nocturnal, daedrycznej bogini nocy - Słowiki deklarowały się ją chronić, a Mercer złamał swą przysięgę występując przeciw niej. Z dziennikiem pod pachą, ruszyliśmy do Riften, do siedziby Gildii. Vex, Brynjolf i Delvin początkowo okazali wrogość, ale po okazaniu dziennika stracili pewność siebie i ostroznie przyznali, że warto skontrolować zawartość skarbca. Zwłaszcza, że Mercer gdzieś znikł. Gdy otworzyli zabezpieczone podwójnym zamkiem wrota, naszym oczom ukazał się pokoik dokumentnie uprzątnięty z wszelkich dóbr i kosztowności. Ze wszystkich kątów wyglądały pusty skrzynie ze smutno otwartymi wiekami. Zdziwienie pozostałych złodziei było tym większe, że Mercer miał tylko jeden klucz, a zamek był podobno nie do złamania. Ale ja nie dziwiłem się, bo widziałem już jego możliwości w zaśnieżonym sanktuarium.
235:42, poziom 68

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz