piątek, 13 lipca 2012

Skyrim - tryumf ciemności

Drogi pamiętniczku, spotkała mnie dziś rzecz dość niezwykła. Plany Mercera wskazywały na Irkngthand - w tej dwemerskiej twierdzy znajdować się miały Oczy Falmera. Wyruszyliśmy tam zatem we trójkę - trzy Słowiki przeciw zdrajcy. Ciała pomordowanych rzezimieszków, falmerów i szczątki krasnoludzkich automatów wskazywały, że idziemy dobrym tropem. Mercer robił co mógł, by nas zatrzymać - jestem pewien, że zwalona wieża, która miała odciąć nam drogę to jego sprawka, zadbał też, by zostawić dość pułapek i żywych falmerów, byśmy nie nudzili się po drodze. Zapomniał jednak, że nie ma do czynienia z amatorami - sprawnie omijając wszelkie niebezpieczeństwa dotarliśmy do sali z olbrzymim posągiem, gdy nasz miły przyjaciel właśnie kończył wydłubywać jego drogocenne oczy.
Gdy nas ujrzał, nie stracił rezonu. Zaczął rzucać zaklęcia (a może to działanie Klucza?) - ściany się zatrzęsły, fragment posadzki runął, z pękniętych rur zaczęła się lać woda, a Brynjolf potraktowany czarem szału rzucił się na Karliah. Natomiast sam Mercer znikł. Niewidzialność! Nie wiedział chyba, z kim ma do czynienia. Przejrzenie jego sztuczek nie sprawiło mi żadnego problemu, a dzięki zaklęciom wplecionym w pancerz i sztylet, nie straszne wydały mi się jego legendarne zdolności szermierskie. Po krótkim pojedynku, musiał ustąpić i padł. Natychmiast odebrałem mu Klucz (i Oczy, o nich nie zapomniałem), co rozproszyło zaklęcie rzucone na Brynjolfa. Woda jednak nadal lała się nam na głowy i jej poziom stale się podnosił. Coś zablokowało drzwi, którymi weszliśmy, a nie było żadnego innego wyjścia, już zdawało się, że przyjdzie nam tu utonąć, gdy fragment ściany runął i odsłonił tunel prowadzący na zewnątrz. Wymyła go lejąca się rurami woda, czy może to cudowny wpływ klucza?
Ostatnim zadaniem, jakie przede mną stało, było odniesienie Klucza na jego miejsce - do tajnej świątyni Nocturnal. Niestety, wejście tam nie było takie proste, gdyż zwyczajowa droga Słowików był niedostępna - właśnie z powodu bluźnierczej kradzieży. Musiałem przejść "ścieżkę pielgrzyma", która była pełna niezwykłych pułapek i zagadek, jakich nie spotkałem dotąd w innych częściach Skyrim. Na szczęście, nie byłem pozostawiony samemu sobie - u wejścia spotkałem bowiem nikogo innego, jak Gallusa, a właściwie jego ducha, który trwał tu, by pełnić pieczę nad przybytkiem, jako jego ostatni strażnik. On wskazał mi szczątki jakiegoś nieszczęśnika, przy których odnalazłem dziennik ze wskazówkami dotyczącymi ścieżki, jaką miałem przebyć. Pomogło mi to w miarę dotrzeć do celu - choć miałem chwilę lęku, gdy wpadłem do studni, z której zdawało się nie ma żadnego wyjścia - wówczas ponownie klucz przyszedł mi z pomocą i w cudowny sposób otworzył drogę. Gdy zwróciłem klucz, stanęła przede mną Nocturnal we własnej osobie i w oschły sposób podziękowała za wypełnienie obowiązku. No cóż, ciężko oczekiwać wylewności po daedrze.
Ach, i jeszcze jedno. Moi towarzysze, Słowiki, uznali mnie za najbardziej godnego, by przejąć rolę przywódcy Gildii. Albo, że skoro fortuna, to jest przepraszam Nocturnal mi sprzyja, warto to wykorzystać i pod moimi rządami przywrócić tej organizacji dawną świetność. Niezła myśl. Będzie wymagać to wzmożenia naszej działalności w miastach, warto przypomnieć Skyrim, że wciąż działamy, zbyt wiele sakiewek chodzi po świecie prosząc się o zmianę właściciela, zbyt wiele skarbczyków płacze, by je opróżnić. Tyle pracy przed nami. Ale warto podjąć się tego trudu. Z pewnością warto.
242:10, poziom 69

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz