sobota, 10 marca 2012

Batman: Arkham City

Jako Catwoman obrobiłem skarbiec skonfiskowanych przez ludzi Strange'a dóbr, a następnie dostałem wybór: prysnąć ze zdobyczą lub ruszyć na pomoc Batmanowi. Wybrałem tę drugą opcję, nie wiem czy słusznie, bo Bats postanowił odgrywać zimnego drania i nie okazał choć odrobiny wdzięczności.

Tymczasem wdrożono procedurę 10, wokół latały śmigłowce i rakiety, co nieco utrudniało eksplorację i bawienie się w secrety. Chcąc nie chcąc ponownie wskoczyłem w szyny głównego wątku: dosiąść śmigłowca, zdobyć kody, wejść do wieży Strange'a, wspiąć się na sam szczyt, skopać tyłek profesorkowi, uratować miasto. A przy okazji dowiedzieć się, kto stoi za tym wszystkim.

Ale, ale - to jeszcze nie koniec. Joker porwał Talię, więc muszę po rycersku ruszyć jej na ratunek. Wizyta w teatrze ujawnia kolejne tajemnice i kończy się kolejną - tym razem już ostateczną - walką. Niestety, nie obyło się bez trupów.
Wątek główny skończony - zaskakująco szybko. Niestety, nim się obejrzałem, nie miałem już możliwości swobodnego kończenia wątków pobocznych, dlatego wrócę do nich później.

Po napisach końcowych akcja wraca do Kocicy, która ma możliwość dokończenia swojej historii. Musi wyrównać rachunki z Dwiema Twarzami i odzyskać odebrane jej skarby. Potem wreszcie mamy możliwość swobodnego hasania po mieście (jako Kotka lub Nietoperz), zbierania znajdziek i kończenia rozpoczętych wątków. Spodziewam się, że jeszcze parę wieczorów upłynie mi na tym.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz