środa, 21 marca 2012

Resident Evil 5

Co prawda niby Resident cały już dawno skończony, ale są przecież jeszcze dodatki. Lost in Nightmares jest nędzny, ale Desperate Escape to wypasik, paluszki lizać. Wcielamy się w Jill Valentine i Josha Stone'a, by prześledzić ich ucieczkę z fabryki - rzecz dzieje się w tym samym czasie, gdy Chriss i Sheva ścigają Weskera - rozpoczyna się w momencie uwolnienia Jill od pasożyta, a kończy na dotarciu do śmigłowca, który rusza na ratunek walczącej w wulkanie parce. Cały ten epizod to non-stop walka i bardzo intensywna akcja, właściwie nie ma czasu na wytchnienie. Nie ma nowych przeciwników, ani żadnych formalnych bossów, ale są wszyscy twardziele z podstawki: i pilarze, i grubasy, i gatlingowcy, i kilka instancji kata, nie mówiąc o żołnierzach różnej maści. Nie ma uroborosów ani dzikusów ze świątyni. Całość kończy się akcją w stylu Hordy - wokół napierają niekończące się fale zombie, a nasze zadanie to przetrwać ileśtam minut. Było ostro.
Do zdobycia mieliśmy dwa osiągnięcia: jedno za skończenie w arcytrudnym trybie "pro", a drugie za wykręcenie oceny "S". Stwierdziliśmy, że najlepiej zacząć od tego pierwszego, a "S" można potem sobie trzasnąć w easy. Jakieś było nasze zdziwienie, gdy otrzymaliśmy "S" za nasz wyczyn Pro. Oceny za odniesione obrażenia (obrywaliśmy sporo, a kilka razy zdarzyło się zginąć, choć bywało gorzej) i za czas (2:40) były tragiczne - C. Ale za to celność, zabici wrogowie i zebrane skarby zaowocowały trzema eSkami, co w sumie też dało klasyfikację "S". Super. Zostało jeszcze osiągnięcie za skoszenie trzech agitatorów, których w tym podejściu odpuściliśmy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz